Wyobraźmy sobie taką sytuację. Jest noc 31. grudnia, godzina 22:48, znajdujemy się w małym domu na środku wioski, w której mieszka 100 osób, 30 psów i 19 kotów, trwa impreza sylwestrowa.
W pewnym momencie wujek Staszek zauważa, że zabrakło szampana. Jak wiadomo, jaki Sylwester, taki cały rok, dlatego w głowie wujka Staszka rodzi się mroczna wizja przyszłości, w której smutek przeplata się ze strachem, gniewem i odrzuceniem. Chcąc uchronić resztę znajomych przed tym okrutnym losem, postanawia wyruszyć w podróż do najbliższej stacji benzynowej, w celu zakupienia trunku. Najbliższa stacja znajduje się 17 kilometrów od wioski. Wujek Staszek nie obawia się tej odległości, gdyż w dzieciństwie każdego dnia pokonywał pieszo 33 kilometry przez śnieg, rzeki, ruchome piaski i mroczny las, aby dotrzeć do szkoły.
W drodze na stację wujek Staszek zostaje uderzony spadającym konarem drzewa w głowę i traci pamięć. Od jakiegoś czasu w umyśle opracowywał nowe rewolucyjne źródło energii, które miało wyprzeć paliwa kopalne, wyeliminować głód, dać ludzkości gwiazdy i wprowadzić ją w epokę dobrobytu. Niestety wujek Staszek nie zdążył podzielić się swoją wiedzą z resztą społeczeństwa, wszystkie jego plany zostały zapomniane.
Tej okropnej tragedii można było uniknąć, gdyby tylko Jezus był obecny na imprezie.
Pewnego dnia Jezus z uczniami zostali zaproszeni na wesele w Kanie Galilejskiej. Kiedy zabrakło wina, Maria zwróciła się o pomoc do swojego syna. Jezus odpowiedział jej: “Co Mnie do tego, kobieto? Moja godzina jeszcze nie nadeszła”. Jednak po chwili kazał napełnić po brzegi wodą sześć leżących obok kamiennych stągwi (każda mieściła około 100 litrów). Następnie polecił zanieść wodę staroście wesela do spróbowania. Okazało się, że płyn zamienił się w wino, a starosta, będąc pod wrażeniem jego jakości, zaczął chwalić pana młodego za to, że najlepsze zostawił na koniec.
Dlaczego Jezus najpierw odmawia matce, a później i tak robi to, o co prosiła? Dlaczego używa do tego przedmiotów i ludzi, którzy akurat znaleźli się obok? Dlaczego tworzy wino o wiele lepsze niż to, które goście pili wcześniej? Dlaczego nie przypisuje sobie żadnych zasług? Myślę, że robi to wszystko po to, aby przekazać swoim uczniom jakąś lekcję.
Przez odpowiedź matce pokazuje, że faktycznie nie jest to jego sprawa ani prawdziwy cel przyjścia na ziemię. Uczniowie mogą domyślić się, że jest o wiele więcej rzeczy, których mogą oczekiwać, a to jest tylko początek.
Jezus nie tworzy nowych naczyń ani nie robi wszystkiego sam. Używa dostępnych stągwi, prawdopodobnie zniszczonych przez czas i lata wykorzystywania. Prosi obecnych na weselu posługujących o nalanie wody i zaniesienie jej staroście. Nie szuka obiektów najodpowiedniejszych do wykonania zadania, ale pracuje z tym, co zastał.
W całej tej sytuacji nie było zagrożenia życia, ludzie nie byli głodni, nie chorowali. Wino, w które Jezus zamienia wodę, nie jest nikomu potrzebne do przetrwania. Mimo to prośba matki zostaje spełniona, napój jest najlepszej jakości, a jego ilość wystarczająca, żeby usatysfakcjonować wszystkich gości. Jezus jest hojny w swoich darach, zaspokaja nie tylko potrzeby, ale daje również luksusy.
Jezus pokazuje to wszystko swoim ówczesnym uczniom, ale także my jesteśmy Jego uczniami, jeśli słuchamy Jego głosu. Historia o weselu w Kanie Galilejskiej i lekcja, którą przekazuje Jezus jest także dla nas. Bóg chce nas użyć, bez względu na to, w jakim stanie i miejscu jesteśmy. Chce dawać nam o wiele więcej niż potrzebujemy i o wiele więcej niż pragniemy. Dla Niego liczy się serce i chęci. Uczniami Jezusa nie byli starannie wyselekcjonowanymi ludźmi z wyższych sfer, byli zwykłymi chłopakami, których akurat spotkał na swojej drodze - z własnymi problemami i niedoskonałościami. Jezusowi ani trochę to nie przeszkadzało, dlatego że żadna rzecz nie jest w stanie oddzielić nas od Bożej miłości i od dłoni, którą wyciąga w naszą stronę.